Ostatni post na poprzedniej stronie:
Zapatrzona w światła, ledwo zauważyła, że myśliwy się oddala. Chciała go zatrzymać, ale krzyk przysporzyłby jej problemów, a tych za nic w świecie nie chciała. Zostawiła go więc. Przynajmniej nie ukradł jej konia, a wiele osób w takim momencie nie liczyłoby się ze swoim sumieniem i po prostu by go wzięło. Przyklękła za to, czując, jak nogi powoli zaczynają ją boleć od kucania.Światła zbliżały się, lecz nagle coś zakłóciło ich działanie. Poczęły wirować, aby wkrótce wystrzelić ku górze i zgasnąć w akompaniamencie strasznego ryku Włochacza, jak nazwała go już w myślach Ines. Ludzkie krzyki przedarły się przez bestialskie wycie, zaś na krótką chwilę las zapłonął, coś błysnęło, by po chwili wszystko mogło ucichnąć i przygasnąć. Pozostały tylko jęki, wyjątkowo ludzkie.
Serce biło jej jak oszalałe. Miecz ciążył w dłoni i się z niej wyślizgiwał pomimo obicia skórą. Przez ciemność nie potrafiła dostrzec niczego. Nie widziała bestii, która grasowała po okolicy. Nie widziała już świateł, za którymi mogłaby podążać. Myśliwy gdzieś zniknął i tylko koń jej został. Przez krótką chwilę chciała dosiąść go i pognać – w obojętnie, którą stronę. Ryk bestii skutecznie ją od tego odwodził. Ciągle było go słychać, a to znaczyło, że może ją dogonić. Do ranka pozostało niby niewiele, ale do tego czasu wystarczy, że się zgubi, że niechcący zahaczy o jakąś gałąź i spadnie z wierzchowca. Liczyła, że potwór prowadzi nocny tryb życia.
Przez myśl przeszło jej, że to może jej znajomi Drudzy. Liczba się zgadzała, ale równie dobrze mogli to być inni magowie... bądź Pierwsi. Raz jeszcze zerknęła na amulet, czy aby nie świeci. Potem zaczęła nasłuchiwać. Czy bestia ryczy w tym samym miejscu, co zgasły światła, czy jej głos się oddala. Siedziała jak mysz pod miotłą, co właściwie było wręcz idealnym porównaniem. Modliła się do Onych o przeżycie tej nocy, kiedy na jej twarz zaczęły spadać krople deszczu. Pogoda nie poprawiła się nic a nic, a wyglądało na to, że przyjdzie jej uciekać, będąc przemarzniętą i przemokniętą.
Jeśli ryk się oddala, poczeka jeszcze chwilę, aż będzie jedynie echem niesionym przez drzewa. Wtedy wyjdzie bardzo powoli, uważając, by nie narobić hałasu. Oczywiście jeśli amulet się świeci, zostanie na miejscu, podobnie, jeśli ryk będzie ciągle w pobliżu. Jeśli nie, postara się zerknąć na miejsce masakry, jak podejrzewała, na początku nie podchodząc w pole widzenia ostałych członków eskapady. Po prostu chciała zobaczyć, co się stało. Oczywiście, jeśli będzie względnie bezpiecznie...